Translate-read in your language!

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Prolog

Mieliście kiedyś przy sobie taką osobę, przy której czuliście się jakbyście mieli swój własny raj na ziemi? Mieliście osobę, przy której każdy dzień, każda minuta czy sekunda była czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym? Czy ta osoba była Twoją pierwszą i ostatnią myślą dnia? Czy żegnając się już tęskniliście i nie mogliście się doczekać następnego spotkania? Czy każdej nocy zamiast spać, układaliście w głowie sytuacje i rozmowy, które mogły się zdarzyć ale nigdy nie miały miejsca? To wszystko brzmi tak pięknie... A co jeśli ukochana osoba Nas zawiedzie? Zniszczy więź, która była budowana przez wspólne spacery, rozmowy do późna, nieśmiałe uśmiechy i skryte spojrzenia? Co jeśli zaufanie zostanie złamane? Czy myślicie, że można je od tak odbudować, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki? Nic bardziej mylnego. Obdarowanie kogoś zaufaniem jest jak prośba. 
Prośba o obecność... 

~*~

Na razie tylko prolog. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej. Będę starała się dodawać rozdziały tak szybko jak będę mogła no i jak wena mi na to pozwoli. Nie będę podpisywała się imieniem tylko pseudonimem. Trzymajcie się.
Mia xx

Rozdział 1

Słońce chowa się za horyzontem. Traci swój blask, już nie świeci tak intensywnie jak w dzień. Wielkimi krokami zbliża się wieczór. Jest ciepło jak to w pierwszy dzień wakacji. Idealna pora na przemyślenia a park to idealne miejsce. Jest pusto co rzadko się zdarza. Jestem tylko ja i moje myśli. Kroczę przez park leniwym i powolnym krokiem rozmyślając nad swoim życiem. Szkołę średnią zakończyłam z dobrymi wynikami, nie mam przyjaciół. Jestem typem samotnika. Nie łatwo jest mi się otworzyć na ludzi. Mieszkam sama na przedmieściach Manchesteru. Pewnie zastanawiacie się, czemu mieszkam sama. Gdy byłam mała moi rodzice i starszy brat zginęli w wypadku samochodowym. Po tym opiekowała się mną ciocia. Była i nadal jest dla mnie jak druga matka. Jednak po osiemnastce postanowiłam się wyprowadzić i usamodzielnić. Z pieniędzy, które odziedziczyłam po rodzicach kupiłam mały domek. Dlatego od 3 miesięcy mieszkam sama. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dość głośny szelest. Niepewnie spojrzałam za siebie...pusto. Pewnie to moja wyobraźnia płata mi figle, pomyślałam. Po chwili znowu ten sam odgłos, odwróciłam się. Zauważyłam pewną postać w kapturze. Przyśpieszyłam. Nagle czuję, że ktoś ciągnie mnie za ramię. W mojej głowie panował jedynie strach.. Gwałtownie podniosłam się do pozycji leżącej. Moje czoło pokryte było kilkoma kropelkami potu. A więc to tylko sen, pomyślałam. Żadna nowość, ostatnio często miewam takie koszmary, sama nie wiem co jest tego powodem. Kładąc się ponownie spojrzałam na zegar ścienny. Wskazywał on godzinę 7.00. Wiedząc, że już nie będzie mi dane odwiedzić krainy Morfeusza postanowiłam wstać. Odsłoniłam okno od razu tego żałując. Słońce niemiłosiernie zaświeciło mi w oczy. No tak..wakacje. Podeszłam do szafy i nie zastanawiając się długo wyjęłam z szafy luźny t-shirt i szorty. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych porannych czynności udałam się do sklepu. Lodówka świeciła u mnie pustkami. Sklep mieścił się nie więcej jak 300 m od mojego domu. Tam przywitała mnie jak zawsze uśmiechnięta pani Grace Sparks. Jest to kobieta po czterdziestce, ma kasztanowe włosy sięgając do ramion. Jest bardzo sympatyczna, nie da się jej nie lubić.
-Dzień dobry pani Sparks-powiedziałam uśmiechnięta 
-Dzień dobry słoneczko, co dla Ciebie? To co zwykle?-spytała radośnie
-Tak, dokładnie tak - odpowiedziałam
-Dobrze, już podaję. A jakie plany na wakacje kochana?
-Jeszcze nie mam nic zaplanowanego, zobaczymy jak będzie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Zapłaciłam za zakupy, pożegnałam się z panią Sparks i powolnym krokiem podążyłam do domu. Gdy już doszłam do celu od razu skierowałam się do kuchni. Głód już dawał się we znaki. Włączyłam radio. Leciała piosenka której nawet nie znam. Po zjedzonym posiłku udałam się przed telewizor. Już po godzinie oglądania zaczęło mnie to nudzić. Jeśli tak będą wyglądać moje całe wakacje, to prędzej umrę z nudów, pomyślałam. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiło mnie to bardzo. Od czasu kiedy tu mieszkam jeszcze nigdy nie miałam gościa. Chociaż..czy sąsiadkę, która przyszła pożyczyć cukier można uznać za gościa? Nie, chyba nie. Nie oglądając się długo poszłam otworzyć drzwi. Przede mną stała dość wysoka brunetka o długich włosach i brązowych oczach. Dziewczyna była bardzo szczupła przez co od razu można wpaść w kompleksy. 
-Cześć, czy to ty jesteś Mia? - spytała uśmiechnięta. 
-Tak, to ja a o co chodzi? - spytałam, patrząc na nią niepewnie. Ta nie odpowiedziała, tylko rzuciła mi się na szyję z krzykiem. Stałam w drzwiach zdezorientowana nie wiedząc co mam zrobić. Nie wiedziałam kim jest ta dziewczyna i czemu się tak cieszy na mój widok.
-Emm..a kim ty jesteś? - spytałam nadal będąc w uścisku
-Nie poznajesz mnie? - spytała zaskoczona wypuszczając mnie z objęć. Te oczy wydają się być znajome ale nadal nie wiem kim może być.
-Niestety nie - odpowiedziałam 
-Nie pamiętasz swojej ukochanej kuzynki Eleanor? - zapytała z uśmiechem na ustach. No tak! Eleanor, jak mogłam jej nie poznać. Jak byłyśmy małe zawsze się razem bawiłyśmy. Teraz to ja przytuliłam dziewczynę.
-Nie poznałam cię, ale ty się zmieniłaś, wejdź do środka - powiedziałam szerzej otwierając drzwi.
-No wiesz, dziwne by było, jakbym nie zmieniła się od czasów dzieciństwa i dalej wyglądała pulpet - powiedziała, śmiejąc się. Na jej słowa również się zaśmiałam.
-No tak, racja - przyznałam
-Za to ty nadal jesteś tak samo roztrzepana jak byłaś - powiedziała wytykając mi język
-No wiesz, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają - powiedziałam ze śmiechem - chciałabyś się czegoś napić? - spytałam gdy siedziałyśmy w kuchni
-Coś zimnego poproszę - odpowiedziała
-Okej, nie ma sprawy - podałam jej sok pomarańczowy - a co się stało, że mnie odwiedziłaś? Oczywiście bardzo się cieszę, z twoich odwiedzin
-Skończyłam studia w Manchesterze, a gdy dowiedziałam się, że tu mieszkasz musiałam Cię przy okazji odwiedzić. Ty masz teraz wakacje, zgadza się? - zapytała
-No tak - przytaknęłam jej
-A masz jakieś plany? - spytała z podejrzliwym uśmiechem 
-Nie, jak na razie moje plany to kanapa i telewizor - odpowiedziałam zdołowana
-W takim razie mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia - powiedziała do mnie uradowana
-Jaką? - spytałam ciekawa co moja kochana kuzynka wymyśliła
-Jedziesz ze mną do Londynu!

~*~

Mój pierwszy rozdział. Nie jestem z niego za bardzo zadowolona, ale mam nadzieję, że Wam kochani się podoba. Mam też nadzieję, że nie macie nic przeciwko Demi. 
Ja osobiście ją uwielbiam i podziwiam.
Miłego dnia życzę!